Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/644

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 640 —

docznie telegram. Wzrok jej padł na ten papier — i twarz spochmurniała na nowo. Przypomniała sobie....
Do ruchliwego jej mózgu przypłynęła nowa fala wrażeń.
— Ach! ja nieszczęśliwa.... — rzekła, prostując swą figurkę.
Oczy miała znowu łez pełne.
— Co ci takiego, dziecko najdroższe? — pytała zaniepokojona Jadwiga.
— Ten.... telegram.... od starego tatula.... — łkała już „Sarenka” — to nowe nieszczęście.... nowe zmartwienie....
Jadwiga nic nie rozumiała.
O stosunkach rodzinnych swej małej przyjaciółeczki nie wiedziała dotąd nic nad to, że ta miała gdzieś ojca, wdowca, żyjącego samotnie. Co za nieszczęście wskutek telegramu? — pytała się teraz sama siebie....
Umarł kto? czy zachorował? czy jaka klęska?
Tuliła więc „Sarenkę” i pytała, a ta zaczęła jej bezładnie opowiadać swoją troskę z ojcem; mówiła o jego dziwactwach, o siedzibie tajemnej na „Cat Island”, o tem, że nigdy matki nie znała....
Łkania przerywały jej wyrazy.
— I teraz.... teraz — kończyła — ten telegram....