Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/633

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 629 —

— Oprócz mnie i wielkiego Dicka, przybyło przed tygodniem z Chicago, na pańskie żądanie, jeszcze trzech naszych. Ci są w mieście.
Gryziński namyślał się przez chwilę.
All right.... — rzekł wreszcie — niech będą tu dziś wszyscy, oprócz jednego.... Jeden z nich musi wyjechać, zaraz, w tej chwili, do Chicago. Niech jedzie ślepy Johnny... Pociąg do Chicago wyrusza za godzinę. Johnny zabierze ze sobą to — wskazał na paczkę i list — i odda pod wskazanym adresem, w dzień czy w nocy, wszystko jedno... Pośpiech bezwzględny konieczny! Dostanie odpowiedź: „tak” lub „nie”. Jeśli „nie”, jest wolny, gdy przeciwnie ten pan, Mr. Połubajtys, powie mu „tak”, ma natychmiast pierwszym pociągiem przyjeżdżać razem z mm do nas, do St. Joseph. Zrozumiałeś, mój chłopcze?
Groom słuchał bardzo uważnie.
All right... — wszystko będzie wykonane.
I zniknął w drzwiach. Gryziński pozostał w półcieniu swego laboratoryum. Długo myślał nad czemś, wspierając głowę na ręku.

XII.

Wybiła godzina jedenasta rano. Było to nazajutrz po opisanych w rozdziale poprzednim wypadkach.
Na pensyi Miss Hunter w Kansas City było gwarno....