Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/596

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 592 —

Nie los już dziwny, nie traf niezbadany, ale logiczne następstwo wypadków sprowadziło do tego odległego miasta Ameryki jeszcze dwie znane nam osoby. Są to ojciec i syn Felsensteinowie.
Obydwaj przybyli tu już przed miesiącem.
Ojciec leży ciężko chory. Syn go dozoruje. Przybyli tutaj z New Orleans, La., a do tego ostatniego miasta przyjechali z New Yorku. Po przybyciu do Ameryki Konrad logicznie i z nieubłaganą konsekwencyą szedł do celu, jaki sobie postawił; ale spotykał po drodze ciągłe trudności.
To opóźniało jego działanie.
Stan zdrowia ojca szczególniej niepokoił młodego Felsensteina.... Siedmdziesięcioletni starzec, po owym ataku apoplektycznym w Berlinie, na prawdę nigdy nie wrócił do zdrowia. Przejazd przez Ocean zrobił mu dobrze;ale gdy tylko wylądowali w New Yorku, czy to pod wpływem klimatu czy prędzej pod ciężarem wspomnień, z ziemią amerykańską związanych, stary baron zasłabł mocno — i musiał się odrazu położyć do łóżka....
Przez miesiąc cały ciężko chorował, a najczulszym opiekunem, najtroskliwszym stróżem jego łoża boleści był Konrad.
Nocy całe przesiadywał wpatrzony w tę twarz, niegdyś tak dumną i pełną życia, dziś zapadłą i żółtą — i wsłuchiwał się bacznie w