Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/584

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 580 —

I zaczęła się pomiędzy nimi szermierka słów, zapytań, szermierka logiczna. Twardymi obydwaj byli zapaśnikami. Ani jeden z nich nie ustępował ani na krok. Walczyli na zimno, ale chwilami dochodzili do wybuchów.... Szczególniej głos starego barona podnosił się od czasu do czasu — i huczał głośno.
Konrad był daleko spokojniejszy.
Walczył on z nieubłaganą logiką. Wykazywał, jak na dłoni, co z fatalnego tego listu wynika. Chciał wiedzieć wszystko.... Tłumaczył, że honor ich i imię i fortuna i przyszłość są wspólne i nierozłączne; że więc nie może stać w obec tajemnic ponurych, niebezpieczeństw grożących co chwila, niesławy ogromnej, jaka spaść może na stary ród w każdym momencie, nie może stać bezradny, nie oświecony o rodzaju niebezpieczeństwa, ślepy w ciemności.... Musi wiedzieć!
Żyć tak dalej nie jest w stanie.
Ten list nieomal starcem uczynił go w ciągu godzin paru.... Z niego śmierć jego lub życie musi wyniknąć. Nie groził ojcu, ale stawiał mu swoje ultimatum.... Jeśli ojciec odmówi mu dalszych wyjaśnień, on sam ich poszuka. Pojedzie do Ameryki, zbrodnię, jeśli była spełniona, odkryje; niesławę swego domu sam w świat rzuci i światu odkryje, krzywdę, jeśli można, naprawi.... A potem w klasztorze do końca dni swoich pokutować będzie!