Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/538

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 534 —

szczyliby go lub sprzedali za grube pieniądze Felsensteinowi. Byłby to dla nas cios najdotkliwszy.
— Istotnie — zauważył Gryziński.
— To też postanowiłem temu zapobiedz.... Już przed tygodniem, zaledwo tylko przejrzałem papiery, poleciłem telegraficznie memu agentowi w New Orleans wyszukać ów rocznik i kupić go za jakąkolwiek bądź cenę. Polecenie to zostało wykonane. Onegdaj odebrałem telegram, że książka została wysłana przez ekspres. Podług moich obliczeń, za pół godziny będę miał ją tu w domu.
Robbins skończył, a Szczepan podniósł się teraz z miejsca — i uścisnął mu silnie dłoń.
Był głęboko wzruszony.
— Panie! — rzekł krótko — jesteś nietylko człowiekiem rozumu, ale i człowiekiem zacnym, człowiekiem serca. Jestem i będę pańskim dłużnikiem na zawsze.
I Robbinsa wzruszyły te słowa.
Chciał coś odpowiedzieć, ale we drzwiach stanęła stara gospodyni i powiedziała:
— Obiad na stole.
W pół godziny potem, po skończeniu obiadu, podczas którego rozmawiano o rzeczach postronnych, Robbins zaprosił znowu Homicza i Gryzińskiego do swego gabinetu.
Podano tam czarną kawę i cygara.