Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/505

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 501 —

— Bardzo dobrze.... bardzo dobrze — odrzekł Robbins, zacierając ręce — To prawdziwa przyjemność mieć do czynienia z ludźmi inteligentnymi. A teraz siadaj pan przy biurku....
Sam podniósł się z krzesła — i wskazał mu swoje miejsce. Homicz, jakkolwiek zdziwiony, był posłuszny.
— I napisz pan telegram do swej agencyi tej treści: „Nie aresztować, pod żadnym pozorem! Posłać zaraz, w tej chwili, drugiego zdolnego agenta do St. Joseph, do pomocy pierwszemu; człowieka z oczu nie tracić; dalsze dyspozycye będą.”
Homicz napisał.
Robbins zadzwonił teraz; do gabinetu weszła niemłoda kobieta, która wprowadziła tu przed chwilą Homicza i Gryzińskiego.
— Niech chłopiec odniesie to zaraz do biura telegraficznego — rzekł Robbins.
Po chwili siedział znów przy biurku i mówił, zacierając ręce:
— To jedno.... A teraz punkt drugi. Czy niema wiadomości o Morskim?
Teraz odpowiedział mu Gryziński.
Sprawa z Morskim stoi bardzo źle. P. Robbins wie, że już przed półtora tygodniem, w trzy dni po strzelaninie w szulerni, zniknął on w tajemniczy sposób ze szpitala. Homicz zaraz zgłosił się do szpitala z żądaniem widzenia się