Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 44 —

łem ją nazwiskiem mojego kochanego Bronowa, gdziem się urodził). To nic jeszcze! Trzech czy czterech ludzi widziało mnie — mnie — idącego do banku o 11tej w nocy. W tej liczbie jeden był moim przyjacielem..... Zeznał to z wahaniem, widocznie chcąc mnie oszczędzić.... ale zobowiązywała go przysięga — musiał.
....Co chcecie więcej?! Skazano mnie. Ja sam, gdybym był sędzią przysięgłym, skazałbym winnego.
....A więc umrę na szubienicy!
... Świat cały będzie wierzył, żem zbrodniarz i złodziej. Ale wy — wy obydwoje — ty, Józieczko moja najdroższa przy której sercu przeżyłem najsłodsze i najuroczystsze dni mojego żywota, ty moja żono i Kochanko i ty, dziecię moje, którego los nie da mi poznać nigdy — wierzcie.... wierzcie, proszę i na wszystko zaklinam, żem ja — niewinny.
Któryś, adwokat czy sędzia, rzucił myśl, iż, być może, zbrodnię spełniłem we śnie hypnotycznym.... To nieprawda.
— Jam niewinny.... niewinny! — wołam, konając z rozpaczy — choć na śmierć skazany.... Duch mój biały, jak skrzydło anioła.... Zbrodnia na nim nie ciąży — nie!
Wtorek. — jeszcze 2 dni.
....Dziś rano modliłem się gorąco. O książeczko moja maleńka, świadku mej wiary dziecięcej! — ilem ci chwil szczęścia i spokoju winien.
Wyczytałem w niej te słowa; „Wiele jest biczów na grzesznika, ale ufającego w Panu miłosierdzie ogarnie” — i rozradowałem się.
....Wziąłem się potem do skromnego śniadania.