Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 384 —

Usta jego poruszały się cichą, jak milczenie, modlitwą:
— Panie! Panie! Nie karz mię za to, że przed chwilą chciałem spełnić zbrodnię.... Nie karz mnie, błagam, na niej szczególniej i na tem niemowlęciu.... Oni niewinni!
Wszedł do drugiego pokoiku, a Szczepan, równie niemal wzruszony, stanął niedaleko drzwi — i nasłuchiwał.
Jeśli przed chwilą w sercu Litwina zrodziło się jakieś tragiczne przeczucie, to nie było on bez podstawy. Wprawdzie dziecię przyszło na świat zdrowe, ale za to stan matki zdawał się dość groźnym. Godziły się na to wszystkie kobiety. Nie wiedziały one, co robić z chorą.... Obawiały się złych następstw. Byłaby tu potrzebną specyalistka lub nawet lekarz....
Niepokój wypisany na twarzach kobiet, odrazu zrozumiał Połubajtys.
Mania była na pół nieprzytomna.... bledziutka. Pomimo to męża poznała odrazu. Oczy jej roztwarły się szeroko — i uśmiech rozchylił usta. Ręką pokazała mu niemowlę, które owinięte w jakieś gałgany piastowała stara Niemka. Jan ukląkł i z niewymowną delikatnością pochyliwszy się nad chorą, złożył na jej czole leciutki pocałunek. Następnie zwrócił się do dziecka i przyglądał mu się z czułością — i maleńkie piąstki tej drobnej istotki do ust tulił....