Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 379 —

wzgórzu, u stóp „Excelsior Works“. Dalekie huki strzałów, detonacye wybuchów, wrzawy dzikiej odgłosy, nadlatujące w nocnej ciszy, zda się, opowiadały mu, co się tam działo. Widział to — i malował słuchaczom te straszne obrazy.... I w ostatniej chwili ból przeżywał palący, niewypowiedziany, na myśl o tych okropnościach, o ciałach porozrywanych, o duszach zagubionych, o jękach i cierpieniach.... I modlił się do Pana za wszystkich, za katów i krzywdzonych, za opętanych szaleństwem i złych.... Modlił się o nawrócenie żywych..... o przebaczenie dla konających, on sam w skonania chwili. I błogosławił tym, których śmierć jego od zguby doczesnej i wiecznej obroniła — i kazał im grzechem się brzydzić, z Panem iść, braci miłować bez granic, dla prawdy i dobra życie dać....
Była to chwila dziwnie uroczysta i podniosła.
Z ust człowieka, rozstającego się z powłoką doczesną, szły wyrazy, zda się, przez Boga samego natchnione — i żłobiły w sercach ślady nigdy niezapomniane.
Konający urwał.... dyszał ciężko. Stary Mulat dał mu się napić swej mikstury.
Kapłan zaczął się znów modlić....
Teraz oczyma szklistemi na obecnych nie patrzył. Z Panem rozmawiał. Prosił Go o przebaczenie win, które głośno, na sposób