Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/372

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 368 —

straszny widok walki i pożogi.... Musiał na to patrzeć, z rozdzierającem się sercem, zresztą, nie tracąc czasu na roztkliwianie się; szedł naprzód.
Był coraz bliżej tych scen ponurych.
Teraz zaczynało mu już grozić niebezpieczeństwo. Jakkolwiek starał się ukrywać w cieniu, światło pożogi odsłoniło parę razy jego wysoką postać. Dostrzeżono go i wzięto za nieprzyjaciela.
Parę kul świsnęło obok.
Szczepan przyśpieszył kroku. W kilku skokach znalazł się jarzy bocznych drzwiczkach domu machin.
Otworzył drzwi.
Blade, błękitnawe światło rozjaśniało ogromną halę, podobną do nawy kościoła. Cicho, powoli dyszała machina, poziomy tłok wykonywał zwykłe swe ruchy, a olbrzymie koło obracało się zwolna, jak gdyby mając lada chwila stanąć.... Z głębi, z otworu prowadzącego na dół, odbijały się blaski od pieców kotłowych.
Zdawało się, że w tej olbrzymiej świątyni przemysłu, wspaniałej, okolonej galeryjkami, błyszczącej stalą i miedzią, niema nikogo.
— Janie, Janie! — zawołał Szczepan.
Nic mu na to pytanie nie odpowiedziao.... Łoskot koła i tłoku głuszył dźwięk.
Szczepan zaczął się rozglądać naokoło.