Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 341 —

— Naprzód! — odezwał się krzyk.
I cała masa runęła ku płotom z drutu i czarnym parkanom. Uderzyły siekiery w bramy i deski parkanów. Zaczęto rozrywać druty.... Pierwszy wyłom w parkanie powitano okrzykiem tryumfu. Już pierwszą żagiew miano przyłożyć do desek. Gdy wtem..... na prawo, z poza płotów drucianych, z ciemności.... wykwitły jak gdyby z pod ziemi dymy i światełka; dał się słyszeć huk niewielki.... potem stuk suchy.
Kule zaświstały nad głowami tłumu.
— Boże! jestem trafiony.... — odezwał się jakiś głos.
— Ach! och! I nagle jakieś ciało śród tłumu głucho upadło na ziemię.
Wszyscy szybko cofnęli się w zarośla. Literalnie uciekano.... Tego, który upadł, niosło dwóch drugich na ręku. Czarna krew sączyła się mu z otworu w skroni i broczyła odzież niosących. Gdy go złożono w krzakach, był już trupem.
Innych kilku, siedząc, przewijało sobie rany. Jęczeli głośno, a pozostali milczeli lub naradzali się. szeptem, jak gdyby nie chcąc obudzić echa wystrzałów karabinowych tam w ciemności.
W sercach tłumu bunt jednak budził się coraz głośniejszy.