Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 310 —

Elegancki Bolo L. Kaliski czuł, że na widok tego ohydnego cynizmu krew mu tężeje w żyłach. Na czoło wystąpił mu gruby, kroplisty pot. Pytał teraz drżącym głosem:
— No... a co i potem.... po porwaniu, będziesz z nią robił?
— Co? Zostanie moją żoną.... pewno dwudziestą dziewiątą z kolei!
— Nie zgodzi się na to nigdy.
— A ktoby ją o to pytał?! — i znów się roześmiał cynicznie.
Kaliski patrzył na niego prawie z przerażeniem.... A on wyjął z kieszeni jakiś maleńki flakonik i mówił chełpliwie:
— To indyjska „medycyna”.... Kupiłem ją za cash, od jednego wodza indyjskiego nazywał się „Zielony Ptak” — który w „Dime Muzeum” w Chicago sztuki pokazywał... Dam jej tego dziesięć kropli.... Najpierw będzie spała przez 48 godzin, jak trup; potem będzie przez parę tygodni, jakby odrętwiała, a wreszcie już przez całe życie nie dojdzie do rozumu.... Będzie przygłupkowata!
— I chcesz z nią żyć, jak z żoną?
— A, bo ja głupi?.... Jak się miodowy miesiąc skończy, odprzedam ją Szymulisom...
Kaliskiego drzszcz przeszedł.
— Jakto? — zapytał.
— A tak.... Alboż to trzy młode Szymulisy