Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 308 —

co pan z nią będzie robił? Panu ona narobi dyabelnego kłopotu, a ja to sobie z nią poradzę. Naturalnie odstąpię ją za cash.
Elegancki Bolo L. Kaliski zdawał się uczuwać teraz ostatni skrupuł, ostatni wyrzut sumienia. Wydać takie dziewczę, jak Jadwiga na łup takiemu łotrowi! — to istotnie straszne.... Ha! w każdym razie lepiej, aniżeli pozbawić je życia. I wreszcie płacić jeszcze za nią! To za dużo.... Walka Kaliskiego ze sobą trwała krótko.
Machnął tylko ręką — i rzekł:
— Nie potrzeba... Bierz ją sobie!
Trędowata twarz Szymka skrzywiła się bezczelnym uśmiechem.
— Ale jakże ją myślisz wziąć? — pytał dalej Kaliski.
— To zależy.... Wie pan dobrze — ciągnął z szyderczym uśmiechem Szymek — że tej słodkiej gołąbki strzeże aż dwóch dzikich brytanów. Jedno szczęście, że jutro będą mieli aż za dużo do roboty.... Jedno z dwojga, albo są osobistymi przyjaciółmi pana Andrew J. Mallory i w takim razie pójdą w nocy z poniedziałku na wtorek do pracy, ewentualnie zaś bronić będą jego posiadłości przed naszym atakiem; albo przeciwnie, są z naszym Judkiem, to w takim razie pójdą z nami razem palić i rabować fabryczne klatki p. Mallory’ego. Tak czy inaczej, w domu na noc naszych brytanów nie będzie... Czy prawda?