Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 304 —

tuzina innych wodzili rej pomiędzy górnikami i robotnikami, przybyłymi z osad. Ci zdawali raporty, których brzmienie było mniej więcej jednakowe. Lud był wszędzie wzburzony i gotów na wszystko.... To, co zrobi, zależeć będzie od pokierowania.
Jak pokierować ten lud? — dawali rady Kaliski i Moskal.
Były to rady i wskazówki, dawane półgębkiem, z półuśmiechem, ale działały one straszniej, — aniżeli jawna zachęta do rzezi i pożogi. P. Bolo dziś był jeszcze ruchliwszym, niż zwykle: uwijał się śród przybyłych, jak fryga. Jednemu szepnął słówko, drugiemu rzucił uśmiech, trzeciego poklepał po ramieniu.... W ogóle zapewniał on, że ci panowie z wielkiej organizacyi, którzy przy jadą we czwartek, nie mieliby nic przeciwko temu, ażeby robotnicy pokazali przedtem, że nie pozwolą sobie w kaszę dmuchać.... Wtedy dopiero pójdzie wszystko, jak po maśle.
A Aleksiej Iwanowicz ze złem, tryumfującem spojrzeniem swych zielonkowatych oczu, powtarzał te zagadkowe słowa:
— Obcięli wam 20 procent.... obcięli.... ha, to i wy im tyle obetnijcie!
Wreszcie wszyscy się rozeszli. I Moskal Aleksiej Iwanowicz wstał z krzesła, a przeciągając się, rzekł powoli, obojętnym głosem:
— No, jutro wieczorem będzie ciepło....