Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 244 —

„sztor” krawiecki, gdzie również można było dostać „patentowanych medycyn”; drukareńka, będąca także składem starzyzny; dalej t. z. „generał store“ itd. Hotel był dla tych byznesistów i byznesów niejako ogniskiem życia politycznego i umysłowego. Była to razem giełda i klub. Naturalnie, tranzakcye i wymiana opinii odbywały się zawsze przy „barze“ (bufecie) papy Cummiugsa.
Ztąd właśnie wielka popularność starego mulata, wielkiego poczciwca i wielkiego gaduły.
W poniedziałek rano około godz. 10ej — dzieli ten, po krótkim deszczu nocnym, był ciepły a świeży — znajdujemy „Papę“ siedzącego pod werendą, okalającą budynek na sposób południowy. Na drugim końcu skweru ukazał się Homicz. Widocznie zbliża się on do hotelu. To też „Papa“ już zdaleka wita go żywymi gestami.
Szczepan niedawno wstał.
Już przy pracy nocnej i teraz od rana zadawał sobie pytanie, co znaczyło wczorajsze wieczorne postąpienie Połubajtysa. Wracając z roboty nad ranem, po drodze spotkał udającego się właśnie do pracy Litwina — i skonstatował, że ten jest żyw i zdrów. Rozmawiać z nim nie miał czasu. Po przybyciu do domu poszedł na spoczynek, ale nie mógł spać. Wstał wcześnie, a zeszedłszy na dół, przy kawie, o-