Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.





CZĘŚĆ III.

Pośród tych, którzy pracują.
I.

Upłynęło 10 miesięcy.
Jest to dzień niedzielny. Lato, słoneczne i upalne lato amerykańskie. Dzwony dopiero co wydzwoniły zakończenie nabożeństwa w polskim kościółku osady górniczej, zapadłej pomiędzy skały pennsylvańskie, dokąd zaprowadziły nas losy naszej powieści. Tłum ludu dopiero co wysypał się z kościółka na ulice miasteczka, ocienione drzewami i woniejące od kwiecia — i niknął powoli w małych domkach, dwoma rzędami stojących wzdłuż ulicy.
Wejdźmy do jednego z takich domków.
Nie jest on większy, niż inne. Bielutki, tonie w zieleni drzew i krzewów. Na parterze ma zaledwo dwa większe pokoje, parę sypialń (bedrooms) i w tyle kuchenkę; na facyatce, na pierwszem pięterku, dokąd prowadzą z boku drabiniaste schodki, jeden pokoik i sypialnię.
— Przy frontowych drzwiach dom ku wisi elegancki szyldzik z następującym napisem:

Mrs. Połubajtys,
Krawczka.