téj sali... kiedy się będą czołgać przede mną, prosząc, modląc się, ażebym znów wziął kierunek interesów banku!... nowego banku, który założyli, a nie umieją prowadzić... (staje przy biurku jak wprzódy i uderza się w piersi). Tutaj stać będę, przyjmując ich... i rozgłos pójdzie po całym kraju, jakie warunki stawia Jan Gabryel Borkman, kiedy on... (zatrzymuje się nagle i spogląda na Foldala). Patrzysz na mnie z takiém zwątpieniem. Czy nie wierzysz, że oni przyjdą? Że oni wreszcie do mnie przyjść muszą, muszą? Czy temu nie wierzysz?
FOLDAL. Wierzę temu, Bóg widzi, że wierzę.
BORKMAN (siadając znów na sofie). Ja w to wierzę najmocniéj.
Jestem głęboko przekonany — że przyjdą. Gdybym nie był miał téj pewności — już dawnobym sobie kulą głowę roztrzaskał.
FOLDAL (przestraszony). Ach! na miłość boską.
BORKMAN (z tryumfem). Ale oni przecież przyjdą!... Idą już! Każdego dnia, każdéj godziny mogę ich tu oczekiwać. I jak widzisz, jestem na to przygotowany.
FOLDAL (z westchnieniem). Oby tylko przyszli prędko.
BORKMAN (niespokojnie). Masz słuszność. Czas mija, lata mijają, życie.. nie, nie, ja o tém myśléć nie... (patrząc na niego). Czy wiesz, co mi się czasem wydaje?
FOLDAL. Cóż?
BORKMAN. Wydaje mi się, jakbym był Napeoleonem, którego okaleczyli w jego pierwszéj bitwie.
FOLDAL (kładzie rękę na tece). To uczucie mam także.
BORKMAN. No tak, na małą skalę.
FOLDAL (spokojnie). Mój mały poetyczny świat ma dla mnie wielką wartość.
BORKMAN (gwałtownie). Tak, ale ja, co niegdyś mogłem milionami rozrządzać, co zamierzałem wykonać prace olbrzymie... Nowe kopalnie otwierają się w nieskończoność, wodospady są zużytkowane, skały wiercone, zbudowane drogi dla handlu, okręty opływają świat cały. To wszystko byłbym przeprowadził ja jeden.
FOLDAL. Wiem, wiem, nie było rzeczy, na którąbyś się nie rzucił.
BORKMAN (zaciskając dłonie). I muszę tu siedziéć, jak ptak ze złamaném skrzydłem i patrzeć, jak drudzy mnie ubiegają — i zabierają mi wszystko jedno po drugiém.
FOLDAL. Czy wiesz, ze mną jest to samo.
BORKMAN (nie zważając). Czy kto widział co podobnego? Blizki byłem osiągnięcia celu. Gdybym był miał przed sobą tylko ośm dni swobody, ażeby wszystko doprowadzić do porządku... Każdy depozyt byłby znowu wrócił na swoje miejsce i wartościowe papiery, które śmiało zużytkowałem, leżałyby znowu nienaruszone, jak wprzódy.
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/754
Wygląd
Ta strona została przepisana.