Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/667

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

HILDA. Trzeba było panu widziéć go wysoko, aż pod niebem, jak ja go raz widziałam.
RAGNAR. Pani to widziała?
HILDA. Tak jest, mogę pana zapewnić, a jak on wyglądał dzielnie i śmiało, gdy wieniec zawieszał na szczycie.
RAGNAR. Wiem, że się raz w życiu na to odważył. Raz jedyny. My młodsi mówiliśmy o tém często, ale żadna siła na świecie nie zmusi go, by pdwtórzył.
HILDA. Otóż dziś to powtórzy.
RAGNAR (szyderczo). Niech pani temu nie wierzy.
HILDA. Obaczymy.
RAGNAR. Tego ani ja, ani pani nie zobaczy.
HILDA (gwałtownie). Ja chcę to widziéć, ja chcę, ja muszę to widziéć.
RAGNAR. Ale on tego nie zrobi. Poprostu on sobie nie dowierza, ten wielki budowniczy, cierpi zawroty głowy.
PANI SOLNESS (wychodzi z domu na werandę).


SCENA SZÓSTA.
POPRZEDNI, PANI SOLNESS.

PANI SOLNESS (oglądając się). Niéma go tutaj? gdzież on poszedł?
RAGNAR. Pan Solness jest tam, z robotnikami.
HILDA. Poszedł z wieńcem.
PANI SOLNESS (z niepokojem). Z wieńcem! Ach Boże! Ach Boże! Panie Brovik, idź pan tam, postaraj się o to, by tu wrócił.
RAGNAR. Czy mam powiedzieć, że pani chce z nim mówić?
PANI SOLNESS. Ach! tak, zrób to pan, proszę. Albo nie, nie mów nic o mnie. Powiedz pan tylko, że tu ktoś przyszedł i prosi go zaraz.
RAGNAR. Najchętniéj. Proszę pani, już ja mu powiem (wychodzi wschodami przez ogród).


SCENA SIÓDMA.
PANI SOLNESS, HILDA.

PANI SOLNESS. Ach! nie możesz sobie wystawić, panno Hildo, jak jestem o niego niespokojna.
HILDA. Czyż to rzecz tak niebezpieczna?