Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/663

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

SOLNESS. Lepiéj bujać na swobodném powietrzu.
HILDA (zawsze jak wyżéj). Ptak drapieżny najchętniéj poluje.
SOLNESS (z wzrokiem w nią utkwionym). A kto ma w piersi dumę wikingów...
HILDA (zwyczajnym głosem, ale się nie porusza). I kto ma to drugie, powiedz.
SOLNESS. Twarde sumienie.
HILDA (żywo podnosi się z ławki. Oczy jéj znowu błyszczą radośnie, skłania głowę przytakująco). Już wiem teraz, co będziesz budował.
SOLNESS. W takim razie, Hildo, wiész więcéj ode mnie.
HILDA. Tak, bo budowniczowie są tak nie mądrzy.
SOLNESS. Więc cóż to będzie?
HILDA (przytakuje znowu). Zamek!
SOLNESS. Jaki zamek?
HILDA. Naturalnie mój.
SOLNESS. Chcesz teraz miéć zamek?
HILDA. Albożeś mi nie winien królestwa, jeśli zapytać wolno?
SOLNESS. Przynajmniéj tak utrzymujesz.
HILDA. Dobrze! Jesteś mi więc winien królestwo. A o ile wiem, do królestwa należy i zamek?
SOLNESS (ze wrastającém weselem). Tak, zwykle tak bywa.
HILDA. Więc wybuduj mi go, — tylko zaraz.
SOLNESS (śmiejąc się). Tak z miejsca — i to jeszcze?
HILDA. Ma się rozumiéć. Bo teraz dziesięciolecie minęło — a ja dłużéj czekać nie chcę. Więc mistrzu, mój zamek.
SOLNESS. To wcale nie żarty, Hildo, być twoim dłużnikiem.
HILDA. O tém trzeba było wcześniéj pomyśléć. Teraz już za późno. Więc (uderzając w stół). Zamek na stół. To mój zamek. Chcę go miéć zaraz.
SOLNESS (poważnieje, nachyla się nad nią bliżéj, opierając takie ramiona na stole). Jakże sobie właściwie, Hildo, ten zamek wystawiasz?
HILDA (patrzy zamglonym wzrokiem, jakby miała wzrok zwrócony w głąb własnéj myśli) Mój zamek musi stać na wysokiéj górze. Góra ma być bardzo wysoka, z otwartym widokiem na wszystkie strony, ażebym mogła spoglądać w dal niezmierną.
SOLNESS. I zapewne musi miéć także wysoką wieżę?
HILDA. Wieżę nadzwyczaj wysoką, a na jéj szczycie musi być platforma, na któréj ja stać będę.
SOLNESS (chwyta się mimowolnie za czoło). Że téż możesz znajdować przyjemność stać na takiéj zawrotnéj wyżynie?
HILDA. Właśnie, właśnie chcę stać tak wysoko i patrzéć z góry na tych — co budują kościoły i takie wygodne domy dla ojca, matki