Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/602

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

HEDDA (nie odpowiadając). A jeśli pistolet nie został skradziony, a odkryją właściciela, cóż nastąpi?
BRACK. Wtedy, Heddo, będzie skandal.
HEDDA. Skandal?
BRACK. Tak; skandal, którego się tak straszliwie lękasz. Naturalnie, musisz pani stanąć przed sądem, tak samo, jak panna Dyana; ona musi wyjaśnić to, co się stało, czy to był strzał przypadkowy, czy zabójstwo; czy chciał wydobyć z kieszeni pistolet i przytem padł strzał, lub téż czy ona wyrwała mu go z ręki, strzeliła i napowrót pistolet włożyła do kieszeni. To przypuszczenie jest prawdopodobne, bo panna Dyana — to śmiała dziewczyna.
HEDDA. Ależ to wszystko mnie się nie tyczy!
BRACK. Nie; pani musi tylko odpowiedzieć na pytanie, dlaczego dałaś pistolet Lövborgowi? A jakież stąd wyciągną wnioski, żeś mu go dała?
HEDDA (spuszczając głowę). To prawda. O tém nie pomyślałam.
BRACK. Na szczęście, niéma żadnego niebezpieczeństwa, dopóki ja milczę.
HEDDA (patrząc na niego). A zatém jestem zupełnie w pana mocy, zdana na łaskę i niełaskę.
BRACK (szepcze jeszcze ciszéj). Najdroższa Heddo! wierz mi, nie nadużyję mego położenia.
HEDDA. Niemniéj jestem w pana mocy, zależną od twojéj woli, niewolnicą. Tak — niewolnicą (powstaje szybko). Nie! téj myśli znieść nie mogę.
BRACK (patrzy na nią nawpół żartobliwie). Trzeba się poddać temu, czego zmienić niepodobna.
HEDDA (patrząc na niego w ten sam sposób). Być może. (Idzie do biurka, powstrzymuje mimowolny uśmiech i naśladuje sposób mówienia Tesmana). No, cóż Jörgenie? pójdzie dobrze? co?
TESMAN. Bóg to wié. W każdym razie jest pracy na długie miesiące.
HEDDA (jak wprzódy). Nie; pomyśl tylko. (Głaszcze lekko rękoma włosy pani Elvsted). Dziwném musi ci się to wydawać, Theo, pracować teraz wspólnie z moim mężem, jak dawniéj pracowałaś z Lövborgiem?
PANI ELVSTED. Boże! gdybym twemu mężowi także mogła dodać ducha!
HEDDA. O! to przyjdzie z czasem.
TESMAN. Wiész, Heddo! zdaje mi się doprawdy, że coś podobnego odczuwam. Ale idź do radcy.
HEDDA. Więc wy oboje nie potrzebujecie mnie wcale?
TESMAN. Wcale nie. (Zwraca głowę do Bracka). Odtąd musisz