HEDDA (wygląda na ogród i woła). Witam znowu, panie radco.
BRACK (z głębi nieco woła). Witam, witam wzajemnie.
HEDDA (podnosi pistolet i celuje). Zastrzelę pana!
BRACK (wołając z głębi). Ach! nie, nie, nie celujże pani tak do mnie.
HEDDA. To dlatego, że pan wchodzi bocznemi drzwiami (strzela).
BRACK (bliżéj). Czyś pani zmysły straciła?
HEDDA. Mój Boże! Czym przypadkiem pana nie trafiła?
BRACK (zawsze za sceną). Dajże pani pokój tym szaleństwom.
HEDDA. No, chodzże, panie radco.
BRACK (w ubiorze właściwym męskiemu zebraniu, ma na ręku lekki paltot, wchodzi szklanemi drzwiami). Do dyabła, jeszcze pani ten sport uprawia? Do czego pani właściwie strzela?
HEDDA. Ot tak sobie, strzelam w powietrze.
BRACK (wyjmując jéj ostrożnie rewolwer z ręki). Pozwól, łaskawa pani (przygląda się rewolwerowi) Ach! znam go doskonale (oglądając się). Gdzież jest szkatułka... Tutaj (Przystępuje do stoliczka i kładzie rewolwer do szkatułki). Bo na dziś chyba dość téj zabawy.
HEDDA. Na miłość boską, czémże zająć się mogę?
BRACK. Nikt panią nie odwiedzał?
Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/556
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
AKT II.
Pokój u Tesmanów tak jak w pierwszym akcie. Fortepianu niema, na jego miejscu stoi eleganckie biurko z półeczką na książki. Przy kanapie na lewo znajduje się maleńki stolik, a na nim w otwartém pudełku od pistoletów leży rewolwer. Wszystkie bukiety zostały wyniesione prócz jednego bukietu pani Elvsted, który stoi na pierwszym planie na wielkim stole. Godzina poobiednia.
SCENA PIERWSZA.
HEDDA w stroju wizytowym, stoi w otwartych drzwiach szklanych i nabija rewolwer podobny do tego, który leży w otwartéj szkatułce. Potém RADCA BRACK.