HEDDA. Nie mówmy o mnie. Dziękuję, kochany radco, za wszystkie trudy, jakieś sobie zadał.
BRACK. Była to dla mnie największa przyjemność.
HEDDA. Jesteś pan prawdziwym przyjacielem. Ale moja przyjaciółka się bardzo śpieszy. Nie żegnam się z panem, bo w téj chwili wracam (zobopólne ukłony. Pani Elvsted i Hedda wychodzą przez przedpokój).
BRACK. No cóż, czy żona zadowolona?
TESMAN. Możemy panu tylko podziękować. Zachodzi jeszcze potrzeba kilku małych zmian, słyszałem, że tu i tam trzeba będzie je dokonać. Brakuje także tego i owego. Musimy jeszcze niektóre rzeczy dokupić.
BRACK. Doprawdy?
TESMAN. Pana jednak kłopotać nie będziemy. Hedda mówiła, że sama się tém zajmie. Ale siadajmyż.
BRACK. Tylko na chwilę. (Siada na krześle przy stole). Chciałbym z panem o jednéj rzeczy pomówić.
TESMAN. Tak? Ach, rozumiem. (Siada także). Teraz czas na poważną stronę uroczystości. Nieprawdaż?
BRACK. Rzeczy pieniężne nie są jeszcze tak pilne. Chociaż przyznaję byłbym wolał, żeby się państwo byli urządzili trochę skromniéj.
TESMAN. Ale to być nie mogło. Pomyśl pan tylko. Hedda — znasz ją pan przecież tak dobrze. Niepodobna było dać jéj małomieszczańskiego otoczenia.
BRACK. Nie, nie i w tém właśnie trudność.
TESMAN. Na szczęście. Nie długo otrzymam nominacyę.
BRACK. Widzi pan — takie rzeczy mogą się długi czas przeciągać.
TESMAN. Może wiesz pan coś nowego?
BRACK. Nic na pewno. (Nagle). Ale prawda, mogę panu udzielić nowiny.
TESMAN. Jakiejże?
BRACK. Dawny przyjaciel pana Eilert Löwborg jest tu znowu.
TESMAN. O tém już wiem.
BRACK. Tak? I skądże się pan dowiedział?
TESMAN. Opowiadała nam ta pani, która właśnie wyszła z Heddą.
BRACK. Ta pani... Jakżeż się ona zowie... nie dosłyszałem.
TESMAN. Pani Elvsted.