Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/515

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

BOLETA. Odjeżdża?
ARNHOLM. Czyni pani bardzo rozsądnie.
WANGEL. Ellida chce zobaczyć miejsca rodzinne — morze.
HILDA (rzucając się na Ellidę). Odjeżdżasz? Odjeżdżasz od nas?
ELLIDA (przestraszona) Cóż ci to, Hildo?
HILDA (panując nad sobą). Nic, nic (półgłosem odwracając się od Ellidy) No, to pojedź sobie.
BOLETA (z niepokojem). Ojcze, widzę po tobie, że ty także odjeżdżasz do Skiöldvik.
WANGEL. Nie, nie. Będę ją tam zapewne czasami odwiedzał...
BOLETA. I nas tutaj?
WANGEL. Odwiedzać będę.
BOLETA. Tak... czasami.
WANGEL. Drogie dziecko, tak być musi (odchodzi w głąb pokoju).
ARNHOLM (szeptem). Pomówimy o tém, Boleto (idzie do Wangla i rozmawia z nim pocichu).
ELLIDA (półgłosem do Bolety). Cóż to Hildzie, cała zmieszana?
BOLETA. Albożeś nigdy nie zauważyła, czego Hilda pragnie dniem i nocą, za czém tęskni?
ELLIDA. Nie, nie wiem. Za czémże to?
BOLETA. Za jedném chociaż słówkiem serdecznóm od ciebie...
ELLIDA. Ach! Czyż ja tu miałam obowiązek do spełnienia? (załamuje ręce nad głową i patrzy przed siebie, targana sprzecznemi uczuciami).
WANGEL i ARNHOLM (chodzą po pokoju, rozmawiając z sobą żywo półgłosem).
BOLETA (zagląda do sąsiedniego pokoju, po prawéj stronie, potém otwiera drzwi i mówi). Ojcze, obiad podano, ojcze, czy chcesz...
WANGEL (siląc się na spokój). Czy tak, moje dziecko? To bardzo dobrze. Prosimy cię, profesorze. Chodźmy spełnić pożegnalny kielich z... z kobietą morską (wychodzą).