Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/500

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
AKT IV.
Pokój wychodzący na ogród w domu Wangla. Drzwi na prawo i na lewo. W głębi pomiędzy dwoma oknami otwarto drzwi szklane na werandę, przez nie widać część ogrodu. Na lewo sofa, przed nią stół; na prawo fortepian a daléj w głębi żardynierka z kwiatami. Na środku stół okrągły, przy nim krzesła. Na stole krzew kwitnącéj róży i inne doniczki. Popołudnie.

SCENA PIERWSZA.
Na sofie siedzi Boleta z haftem w ręku, przy tym samym stole na krześle Lyngstrand. W ogrodzie Ballested maluje. Hilda stoi przy nim.

LYNGSTRAND (siedzi przez chwilę milcząc i patrzy, jak Boleta haftuje). To musi być bardzo trudno taki szlaczek haftować?
BOLETA. Ach! nie, wcale nie trudno, tylko trzeba porządnie rachować.
LYNGSTRAND. Rachować! musi pani rachować także?
BOLETA. Tak trzeba rachować ściegi, o, patrz pan.
LYNGSTRAND. Prawda. Ktoby pomyślał. Haft to także rodzaj sztuki. Czy pani rysuje?
BOLETA. Rysuję, gdy mam wzór.
LYNGSTRAND. A inaczéj nie.
BOLETA. Inaczéj nie umiem.
LYNGSTRAND. To już nie jest właściwie sztuka.
BOLETA. Nie, co najwyżéj zręczność.
LYNGSTRAND. Sądzę jednak, że pani mogłaby uczyć się malować lub rzeźbić.
BOLETA. Nie mam ku temu żadnéj sposobności.
LYNGSTRAND. A gdybyś pani przebywała z prawdziwym artystą?
BOLETA. Sądzisz pan, żebym się od niego czegoś mogła nauczyć?
LYNGSTRAND. Nie mówię o zwyczajnych lekcyach. Sądzę jednak, żebyś pani od razu, jakby cudem, zrozumiała sztukę.