GINA. Z największą pewnością; nigdy nie czynię zawodu: na poniedziałek pierwszy tuzin będzie gotowy. Żegnam, żegnam!
JADWIGA (wchodząc z kuchni). Poszli już?
GINA (porządkując). Bogu dzięki, żem się wreszcie uwolniła.
JADWIGA. Czy masz pojęcie, dlaczego ojciec dotąd nie powrócił?
GINA. Czy jesteś pewna, że go niéma u Rellinga?
JADWIGA. Niéma go tam; tylko com zbiegała ze wschodów i pytałam.
GINA. I znowu stygnie obiad!
JADWIGA. A ojciec zwykle tak punktualnie wraca.
GINA. Obaczysz, zaraz nadejdzie.
JADWIGA. Żeby już raz przyszedł! Wszystko teraz w domu wydaje mi się takie dziwne.
GINA (wołając). Otóż i on!
JADWIGA (biegnąc ku niemu). Ojcze! cośmy się na ciebie naczekały!
GINA (spoglądając na niego z boku). Jakżeś długo bawił, Hialmarze!
HIALMAR (nie patrząc na nią). Tak, dość długo, (zdejmuje palto, Gina i Jadwiga chcą mu pomódz, ale on je odpycha).