Strona:Henryk Ibsen - Wybór dramatów.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



AKT IV.
Pracownia fotograficzna Ekdala. Właśnie robiono zdjęcia; aparat przykryty suknem, postument, krzesła, stół z filarami i t. p. stoją na przedzie sceny. Godzina popołudniowa. Słońce tylko-co zaszło, później się ściemnia.

(Gina stoi we drzwiach głównych od korytarza z pudełkiem i mokrą płytą fotograficzną w ręku, rozmawiając z osobami, będącemi zewnątrz).

GINA. Z największą pewnością; nigdy nie czynię zawodu: na poniedziałek pierwszy tuzin będzie gotowy. Żegnam, żegnam!

(Słychać, jak ktoś schodzi ze wschodów. Gina zamyka drzwi, kładzie płytę do pudełka i stawia je w przykrytym aparacie).

JADWIGA (wchodząc z kuchni). Poszli już?
GINA (porządkując). Bogu dzięki, żem się wreszcie uwolniła.
JADWIGA. Czy masz pojęcie, dlaczego ojciec dotąd nie powrócił?
GINA. Czy jesteś pewna, że go niéma u Rellinga?
JADWIGA. Niéma go tam; tylko com zbiegała ze wschodów i pytałam.
GINA. I znowu stygnie obiad!
JADWIGA. A ojciec zwykle tak punktualnie wraca.
GINA. Obaczysz, zaraz nadejdzie.
JADWIGA. Żeby już raz przyszedł! Wszystko teraz w domu wydaje mi się takie dziwne.
GINA (wołając). Otóż i on!

(Hialmar wchodzi głównemi drzwiami).

JADWIGA (biegnąc ku niemu). Ojcze! cośmy się na ciebie naczekały!
GINA (spoglądając na niego z boku). Jakżeś długo bawił, Hialmarze!
HIALMAR (nie patrząc na nią). Tak, dość długo, (zdejmuje palto, Gina i Jadwiga chcą mu pomódz, ale on je odpycha).