Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cisnął — i Madonny na nim
Depcze wściekle; potém zrywa
Płaszcz z nagości swojej wstrętnéj,
Klnąc niewdzięczność czarną świata,
Brak wdzięczności u niedźwiedzi.
Wszak on tego Atta Trolla
Miał za brata, przyjaciela!
On go tańca sam wyuczył,
Niedźwiedź wszystko mu był winien,
Życie nawet! Wszak za skórę
Sto talarów mu dawano,
Za tę skórę Atta Trolla,
A nie sprzedał przecież skóry!
Więc na biédną Czarną Mumę,
Co, jak obraz cichéj troski,
Na dwóch tylnych łapach stała
Przed swym władzcą rozsrożonym,
Gniéw najwyższy wywrzéć raczył,
We dwójnasób ciężko bijąc
I królową zwąc Krystyną,
Panią Munoz i Putaną...
Wszystko to się stało w ciepłéj,
Przedwieczornéj dnia godzinie,
A noc, co po dniu tym przyszła,
Była cudną nocą letnią.
Do połowy ją strawiłem,
Piękną noc tę, na balkonie,
Przy mnie Julia moja stała
I patrzyła w gwiazdy złote.
„Ach!” — z westchnieniem lekkiém rzekła, —
„Ach! w Paryżu, tam są gwiazdy