Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

względów przemawiało jednak za umieszczeniem go w wyborze, w którym i tak nad podziw konsekwentnie? udało się Andrzejewskiemu zrealizować ideę ładu pisarskiego w twórczości tak pełnej sprzeczności, jak twórczość Andrzejewskiego.

*


Flaubert powiedział kiedyś: „Emma to ja“. To wyznanie dlatego jest tak powszechnie znane, ponieważ jeszcze do dziś jest szokujące dla postronnych. Po prawdzie to rzecz najbardziej oczywista. Każdy prawdziwy pisarz mógłby bez trudu utożsamić się ze wszystkimi swoimi postaciami. Wystarczałoby jedynie zlekceważyć zewnętrzną charakterystyczność, a więc przebranie, a więc pozór. Schiller mógłby utożsamić się wtedy zarówno z Karolem jak i Franciszkiem Moorem. Goethe byłby zarówno Faustem jak Mefistem. Zwłaszcza w literaturze dawniejszej, w której postać musiała być mniej lub więcej jednolita, rozdział treści wewnętrznych człowieka na role zewnętrzne był konwencją obowiązującą, był koniecznością. Nie uznawano wtedy sprzeczności w człowieku. Że człowiek jest sam w sobie chaosem wszystkiego, to odkrycie literatury nowszej, zawsze jeszcze ekscytującej swoimi treściami i swoją formą. Dzisiaj można już w jednej postaci zamieścić dobro i zło (Karola i Franciszka Moorów), doświadczenie i świadomość (Fausta i Mefista), można podświadomość przeciwstawiać świadomości, można nawet jak Faulkner widzieć kilka czy kilkanaście pięter świadomości, a mimo to maskarada przebrań zewnętrznych jest jeszcze ciągle i chyba będzie w użyciu. Człowiek wstydzi się wciąż przed samym sobą, człowiek odczuwa trwogę przed sobą, brzydzi się litością dla siebie. Sztuka