Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
WIECZNOŚĆ

Nie mogę się oprzeć pokusie, żeby swoje uwagi o powieści Andrzeja Kuśniewicza „W drodze do Koryntu“ (1964) rozpocząć od powołania się na sławną anegdotę żołnierską o skojarzeniach. Jej bohater nigdy nie jest dla mnie śmieszny, a jeśli już, to jest to śmieszność czegoś rozczulającego, bo czymś śmieszno-rozczulającym jest szczera prawda, gdy się ją słyszy w sytuacji, w której wszyscy kłamią. Bohater anegdoty mówi szczerą prawdę z naiwności i dlatego, że nie przyszło mu na myśl, że można skłamać. On jest śmieszny, a tak mało trzeba, żeby był heroiczny. Wystarczyłoby tylko, żeby jego szczera prawda wypowiedziana została z premedytacją, a więc świadomie. Na tej premedytacji by się natychmiast poznano. Szczera prawda nie zdradzałaby wtedy śmiesznej i fajtłapowatej niezdolności do kłamstwa, lecz dopatrzono by się w niej prowokacji, świętokradztwa i obrazy moralności. Braku szacunku dla przełożonych i pogardy dla kolegów. W ostateczności wystarczyłoby poprzestać na tym, że padło nieprzyzwoite słowo. Całe szczęście bohatera anegdoty, że jego szczera prawda zabrzmiała jak samoośmieszenie.
Istnieje ważny nurt współczesnej literatury światowej, która szczerą prawdę chce mówić z rozmysłem i dla przeciwstawienia się powszechnej zmowie i na-