Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tuje na pewno „Sławę i chwałę“ z punktu widzenia osobistych rozrachunków literackich Iwaszkiewicza. „Kluczem“ można by otwierać dziesiątki i setki zakamarków tej olbrzymiej budowli, jaką jest „Sława i chwała“. Z grubsza orientuję się w tych możliwościach. Ktoś zapalony mógłby szukać klucza do pierwszo-, drugo — i trzecioplanowych postaci powieści, więcej, do poszczególnych sytuacji i epizodów, do szczegółów fizjonomii i ubrania, do gestów i do powiedzeń. Myślę nawet, że ktoś, kto by się bez reszty temu poświęcił, znalazłby klucz do wszystkich elementów dzieła Iwaszkiewicza. Klucz taki istnieje i jest — moim zdaniem — prawie całkowicie bezużyteczny. Wiadomo i bez tego, że tworzywem pisarstwa Iwaszkiewicza jest materia autentycznego życia.
Interpretacja „z kluczem“ byłaby o tyle sensowna, że musiałaby wykazać, jak Iwaszkiewicz z elementów niemal wyłącznie autentycznych komponuje czysto fikcyjne budowle. Najbardziej zagorzały zwolennik „klucza“ nie dowiedzie, że główna postać powieści Janusz Myszyński jest wiernym autoportretem. Ktoś powie, że w pewnym sensie jest. Bez wątpienia. Ale to „w pewnym sensie“ obejmuje już cały bezmiar fikcji literackiej w „Sławie i chwale“. To „w pewnym sensie“ da się zastosować nie tylko do postaci Janusza Myszyńskiego. Zaryzykuję sformułowanie pozornie szokujące. „W pewnym sensie“ autoportretem Iwaszkiewicza są wszystkie postacie „Sławy i chwały“. To prawie przestaje cokolwiek znaczyć, ale coś tam jeszcze znaczy. W moim przekonaniu znaczy pewną kierunkową rozumienia „Sławy i chwały“. „Sława i chwała“ jest zobiektywizowanym według klasycznych praw fikcji artystycznej rozrachunkiem z własną osobowością. Sztuka w dwudziestym wieku z klasycznie quasi-przedmiotowej staje się jawnie