Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Najgorsza jest samotność— pozornie bez związku powiedział Janusz, ale Bask zaprzeczył mu gwałtownie.
— Najgorsze jest fałszywe społeczeństwo — powiedział. — Hierarchia ułożona nie tak, jak potrzeba“ (tamże, str. 162).
Powstaje pytanie, jakie uroki dostrzega pisarz w trwaniu na dnie piekieł, w sytuacji tak jednocześnie określonej, w samotności nieprzezwyciężalnej. Nie podejmuje przecież żadnych swoich dawnych złudzeń: wiary w sens sztuki, wiedzy, poznania, nawet w trwałość życia. Janusz Myszyński jest nawet — w sposób chyba zamierzony i celowy — człowiekiem nietwórczym, pozbawionym tych satysfakcji, które są dostępne dla kompozytora Szyllera i uczonego Chouarta. I na to właśnie pytanie odpowiedź jest jak najbardziej Iwaszkiewiczowska. Świat jest mimo wszystko piękny, życie jest nieprzebrane w bogactwo swoich form, znaleźć w nich można zawsze coś dla siebie, na własną miarę, dla własnego pożytku.
Edgar Szyller wie, że niewiele sensu ma dzieło całego jego życia, a więc to, co najbardziej kochał. „Nic nie przetrwa na wieczność. Nic z jego dzieł nie odrodzi się po wiekach. Lemury nie wykopią szczęścia ludzkości. Wykopią tylko mały, ciasny, samotny, wiejski — grób“ (tamże, str. 335). Ale trwa i nawet w ostatniej chwili, w chwili śmierci samotnej i strasznej dane mu jest zachwycić się pięknem kwiatu, symptomem piękna ziemi.
Janusz Myszyński w żadnym razie nie należy do wybrańców losu. Z zasady nic mu się w życiu nie darzy. Ponosi klęskę po klęsce w przyjaźni, twórczości, miłości i pracy. Odchodzą od niego kobiety i przyjaciele, umiera jedyne dziecko, zawodzą wszelkie rachuby. Nie może nawet mieć przekonania, że jest jedynym sprawiedliwym w Gomorze. Nie można