Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zy, rzeźby, medale i inne przedmioty, wchodzimy na nienową już ulicę Nową, którą tak nazwano wtedy, gdy obywatele wielkopolscy stawiali na niej gmach wielki, gdzie mieszczaństwo nasze kupieckie wszelkie towary zbywać mogło. Na wschodzie takie domu kupieckie u Turków w Egipcie nazywają się bazarami, i taką nazwę nadano gmachowi, który był pierwszem ogniskiem handlu polskiego w Poznaniu, kiedy to dopiero większa część mieszczan do pracy w handlu i rzemiośle się zabrała. Było to po roku 1835-ym, kiedy Karol Marcinkowski działał dla dobra ziomków, i po dziś dzień Bazar do wnętrza swego tylko Polaków wpuszcza na komorne i tylko Polakom sal swoich użycza na zgromadzenia, wiece, posiedzenia i wreszcie na zabawy. Stara sala Bazarowa była świadkiem wielu serdecznych i pięknych uroczystości. Tutaj to przyjmowano drogich gości z innych dalszych części Polski, jak poetę Władysława Syrokomlę z Litwy, który tam piękne słowa powiedział o Wielkopolsce:

…A jeśli bratni pielgrzym zawita z daleka,
Pewny go chleb gościnny, pewny uścisk czeka, —
Nie rozerwą uścisku tego żadne siły,
Nie rozdzielą granice, co wieki spoiły.

Pokrzepionym więc na duchu wracał od nas ten gość miły; krzepiła nas też tutaj inna poetka, która miała dar szybkiego tworzenia wierszy i wypowiadała je od razu w miarę układania, czyli improwizowała. Deotyma z Warszawy do nas przybyła; prawdziwe jej nazwisko Jadwiga Łuszczew-