Strona:Helena Rzepecka - Poznań.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

znania zakonników wypędzili, a klasztorne mury zamienili na stajnie i koszary. Obecny gmach poklasztorny i kościół stoją lat 210. Wchodzimy do wnętrza tego olbrzyma, któremu obszarem i wspaniałością niewiele w Polsce dorównywa; »w jego sklepie oko ginie« możemy powiedzieć z poetą Wasilewskim; potężne kolumny z czerwonego marmuru, żłobkowane, wspierają belkowanie; głowice ich zdobne, porządkiem korynckim, złoconym liściem akantu. Oko »gubi się« w tej przestrzeni, nie wie, na co wpierw patrzeć, bo to kościół ogromny, (sama Warszawa nie ma równie wielkiego), wreszcie zatapia się w wielkim ołtarzu; zbliżając się, rozpoznajemy w nim obraz, scenę wskrzeszenia Piotrowina przez św. Stanisława Szczepanowskiego. Nad wyniosłem sklepieniem wznosiła się z początku kopuła z wieżą, wypukła, okrągła, oknami oświetlona, ale ją zniesiono z obawy, żeby się do kościoła nie zwaliła. Dwa miljony złotych polskich kosztowała ta budowa, ale niedługo cieszyli się Jezuici pobytem w tych murach, gdyż w r. 1773-cim, gdy zakon ich papież Klemens XIV rozwiązał, Komisja Edukacyjna przeznaczyła gmach na szkołę narodową. Do kościoła ich przeniesiono parafję św. Marji Magdaleny, i od tego czasu poznański kościół pojezuicki »farą«[1] mianujemy. Dzisiaj w gmachu klasztornym mieszczą się biura urzędów pruskich, tak zwana regencja, ale przedtem, na początku wieku zeszłego, mieszkał tu namiestnik króla pruskiego, książę Antoni Radziwiłł, u którego słynny nasz

  1. W Warszawie »farą« nazywamy kościół katedralny.