On o to nie dbał, czując się wyższym nad opinję pospolitych ludzi. Używał świata i jego bogactw; w swych dobrach dawał zarobki wszystkim, którzy mu byli dogodni; roiło się tam od niemców i żydów, bo ich Krezus uważał za najpraktyczniejszych. Bawił się w sport, puszczając konie na tory, a gdy raz jeden koń złamał nogę, Krezus z zimną krwią zabił go sam. Nie lubił nieużytków. Do pasji jego należało polowanie z chartami, pierwszy pędził za niemi, wpijając ostrogi w boki wierzchowca aż do krwi. Z rozkoszą patrzał na psy jak rwały zająca, upajał się wrzaskiem mordowanego zwierza.
Krezus lubił i umiał się bawić po swojemu.
Nagle przyszły dziwne czasy, jakieś fermenty wśród ludu, agitatorstwo, filantropje.
Krezus kręcił głową powątpiewająco.
— Czego się to im zachciewa?.... — mówił do żony.
— Plebs zawsze nieugłaskany — odpowiadała ironicznie Krezusowa.
Ale ruchy w zrastały. Różne związki obywateli, uczącej się młodzieży, różne partje przewrotowe, zdumiewały Krezusa.
Społeczeństwo, kraj, lud, brzmiało dokoła, wywołując wielkie ofiary, rodząc zapał.
Do Krezusa zaczęły napływać prośby, odezwy o składki na cele społeczne. Z początku czytał i słuchał z zajęciem, potem — listy szły do kosza, a ustnie proszącym odpowiadał.
— Nie mam pieniędzy, jak dostanę spadek wtedy.....
Rzucał w powietrze obietnicę podkreślając ją wymownym gestem.
Życzliwsi brali jego stronę.
Nie ma gotówki, wszystko włożył w majątki, poczekajmy.
I fakt się spełnił. Olbrzymie sumy wzbogaciły kasę Krezusa. Oczekiwano zmian.
— Teraz on sypnie na dobre cele, teraz społeczeństwo pozna w nim opiekuna i patryjotę — mówili optymiści.
Posypały się piękne projekta okolicznych działaczów. Zakładanie szkółek w dobrach Krezusa, gdyż nie było ani jednej, ochron, szpitali.
Kosztorysy przedstawiono Krezusowi, ciesząc się z jego filantropijnych obietnic.
Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/93
Wygląd
Ta strona została przepisana.