Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wysoko na gnieździć stary Sokół smutnie dumał. Schowany w gałęziach i w chróście dumał o słonecznej przeszłości, o swym bujnym locie młodzieńczym. Dużo widział, pióra pogubił w walce życia. Nieprzyjazne wichry połamały mu lotki. Serce miał rozranione ale jeszcze pełne krwi, co tętniała pulsem miłości dla pobratymczych gmin.
Walczyłby dłużej, lecz zmroziło go chmurne niebo, mgły rozłażące się, mętne. Sokół pragnął słońca i powietrza. Zrozpaczony grzązł w apatję, starość brała go pod swą płachtę. Nadzieja lepszej doli żyła w nim stale, tylko brakło mu sił, wzrok matowiał. Więc zamknął się Sokół w ciemnem gnieździe, czekając śmierci. Otaczały go opieką młode Sokolęta a on im prawił bajki i słuchał radośnie chrzęstu ich piór. Upajał starego widok ich rozwianych skrzydeł. Radośnie patrzał w płomienne ich oczy, gdzie gorzała miłość idei i wielki altruizm dla ptasich ludów. — Lotki rwały ich do słońca, dzioby do chmur, by je przebić. Temperament wrzący kipiątkiem w żyłach, gnał ich naprzód, w mózgach szalała burza buntu, młode szpony szarpać chciały, byle do jasności, do ciepła! Stary kręcił wypełzłą głową i żałośnie kwilił „nie zdołacie, zmoże was brutalna chmura, wyżre młodą krew“. Sokolęta dzwoniły dumnie... dolecim, dolecim, ujrzym złoty krąg, zapanuje jasność, wiosna odrodzenia.
I zapatrzone w uroczą wizję leciały z rozdźwiękiem skrzydeł, wznosząc górną pieśń.
Stary drzymał; śnił... o pięknych światach. Aż zbudziły go dziwne gwary ptasie. Gromadne przeloty jak na wyrój. Szum przełomowy roznosił echa, potężne, idące w dal. Ciche gniazdo starca nie mogło pomieścić Sokolich wieców. Moc ptaków ściągało. Z Sokolicami nadlatywały bystre Jaskółki i ciche Gołębic perły. Z pól wiejskich ruszyły Skowronki, czasem błysnął opasły brzuch Gila w karmazynowej kierezji, lub złotolity Bażant; lecz ten był rzadko-