Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kobieta na fotelu podniosła głowę, patrząc w okno. Było szeroko otwarte. Ciepłe wieczorne powietrze strumieniami lało wiosenne zapachy do przyćmionego pokoju. Smugi ogniste słały się na skłonie błękitów rzucając krwawe blaski na ziemię, ostatnie mrugania słonecznych źrenic.
Na trawnikach pachniały fijołki, bieliły się białe gwiazdki stokroci. Drzewa pokryte puchami wonnej bieli szemrały cichutko prowadząc rozmowy z przyrodą. Gwarzyły z kwiatami rosnącemi u ich stóp, z zielonemi kępami traw, z czerwienią obłoków i ostrym cieniem nadchodzącej nocy. Może opowiadały jak dziś grzało słońce, jak rzeźwiła ich rosa — i jak swym widokiem cieszyły oczy ludzkie. A może zapominając o radościach dnia, skarżyły się tylko na roje chrabąszczy i żuków, które po barbarzyńsku wplatały im się w ich białe welony.
Złe owady niszczą pachnącą ozdobę drzew, aż całe mnóstwo białych drobniutkich pyłków opada na ciemny aksamit traw. Drzewa się skarżą, żal im tej krasy, lecz nie chrabąszcze są główną przyczyną pozbawiającą ich piękna. To wiosna ich życia przechodzi.
Zamiast dzisiejszej sukni wiosennej będzie złota szata jesienna i znowu przyjdzie biała, ale zimna, bezwonma, a taka smutna, beznadziejna.
Dla czego ludzie nie mają tych praw?... dla czego oni gdy raz się przyobleką w szron, już się go pozbyć nie mogą.
Dla nich po zimie wiosna nie zaświeci, chyba ta nadziemska, W krainie obiecanej, do której duchem dążymy. Dla duszy wiosna powróci jak świetlana zorza, którą nosimy w swej wyobraźni, jak jeden z dogmatów religji. Ziemska powłoka nie ma odrodzenia.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kobieta westchnęła, jakiś ciężar gniótł jej piersi.
— Skąd mi takie myśli?.. szepnęła cichutko, i dlaczego nasuwają się dziś właśnie? Całe życie ujrzała jak w zwierciadle, wypadki, wrażenia przesuwały się niby obrazy.
Dlaczego właśnie dziś?....
Czy wpłynął na to pachnący wiosenny wieczór, czy zachód słońca ognisty i tak gorąco żegnający ziemię na całą noc. Czy owe motyle, ociężale zawiśnięte nad kwiatami?.... może i one przed swą słabiutką pamięcią rozsnuwają drobniutkie pyłki wspomnień z krótkiego istnienia.