Strona:Helena Mniszek - Zaszumiały pióra.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystko to, oo ona widziała. Chodziliśmy razem po groblach, nurzaliśmy się wśród kwiecia, ona robiła wieńce i wiązanki, poczem rzucała je na fale. Raz rzekła:
— Niech pan zauważy, że nawet inna jest roślinność na stawach smutnych i wesołych. Wielki jest gęsto pokryty kępami bronzowej rogoziny o żałobnych kitach; liście one mają ostre i w kształcie mieczów. Rośnie tatarak siwy i ponure kiście płowych traw. Pływają gęsto po smutnych stawach lilje, nenufary; to kwiat żałoby. A niech pan spojrzy na staw Różany, na Jutrzenkę, czy na Radosny: jaka tam moc niezapominajek, jakie mnóstwo jasno-zielonych, wesołych tataraków, czerwonego kwiecia, nenufarów, ale żółtych, często znajdują się i różowe. Brzegi wesołych wód okalają różnorodne kwiaty, pełno kaczeńców, białej kaszki, macierzanka aż odurza zapachem, szczaw kiściami ceglanemi potrząsa zawadjacko, a żab, a małych rybek — całe społeczeństwo.
— Czy i ptaki odróżniają naturę wód? — spytałem.
Ożywiła się ogromnie, widocznie ucieszona mojem zainteresowaniem się. Zaczęła mówić ustami, pełnemi uśmiechów:
— Ależ tak, panie, ptaki również odczuwają charakter jezior. Perkozy częściej się grupują na smutnych wodach, to ptaki poważne. Mewy — rozmaicie, ale i one garną się raczej do smutnych. Ale jaskółki, kurki wodne, kuliki, o! te już przebywają przeważnie nad wesołą falą. Dzikie kaczki, gęsi, to są sybaryty: idą tam, gdzie wygodniej, subtelności w nich mało, dążą za dobrobytem i... tyją. A bąk, naprzykład... Czy pan zna ponury głos bąka, niby z pod ziemi idący? To także mieszkaniec żałobnych wód. On nawet nie często się odzywa, tylko wtedy, gdy odczuje jakieś... nowe łzy. Wtedy huczy żałośnie, skarży się i złorzeczy. Och! to groźny zwiastun niedoli, to wróżbita wodny. On przeczuwa smutki, trwogę roznosi; to dzwon żałobny fal, piewca cmentarny. Jakże on przeraźliwie huczał, jak jęczał, gdy... przyjechali kupcy na naszą ziemię. Jak on płakał, przeklinał, wołał głosem muezzina, zwołującym jakby na modlitwę wszystko, co żyło i czuło, by ratować ziemię, gdy ją... rozgrabiano.
Moja wieszczka umilka, wzruszona, ja zaś nie śmiałem przerywać jej skupienia i — milczeliśmy długo.
Tegoż dnia, późno wieczorem powróciwszy do domu, zastałem liczne zebranie. Rodzice mego kolegi dopytywali się mnie,