Strona:Helena Mniszek - Verte T.1.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

raz Bóg wie co upatrujesz.
— A taki, daj Boże, żebym się nie mylił...
Uniewicz, patrząc na pierwszą parę, myślał:
— Czyżby już turniej skończony i pierścień zdobyty?... On zwycięski, ale ona... niewyraźna. Nie tak wygląda kobieta zdobyta i uszczęśliwiona własną kapitulacją.
Przyjrzał się wyraźniej zasnutej lekką chmurą twarzy Elży i stwierdził ostatecznie:
— Nie, to nie jest porozumienie, to jakaś omyłka.
W tej chwili podszedł do niego młody Poberezki, piękny i pewny siebie salonowy bywalec, zwany Dziuniem. Siadł wykwintnie na krześle, podciągając dwoma palcami ubranie na kolanach, poprawił wytworne szklą na nosie i, pochylony zgrabnie, rzekł do pana Mela półszeptem:
— Panie, co ja mam sądzić o tym mazurze pani Gorskiej?...
Uniewicz skierował na niego swe blade, ironiczne oczy.
— Jakto, co?... to chyba tylko, że pani Gorska tańczy go z Burbą i ładnie tańczy.
— Ależ ja ją prosiłem do pierwszego mazura.
— A no, to Burba pana uprzedził, nic więcej.
— Ależ to dla mnie afront.
— Nie przeczę. To nawet zmowa, spisek na pana, bo ten mazur powstał impetycznie, urodził się z walca jak piorun i widzi pan jak grzmi.
— Ale cóż ja mam teraz robić?
— Pogodzić się z losem.
— Pan sobie żartuje, a ja w tym mazurze z panią Elżą chciałem się upewnić w swoich zamiarach.
— W jakich mianowicie?
Poberezki podniósł dumnie głowę i spojrzał tryumfalnie na Uniewicza.
— Chcę się starać o rękę pani Gorskiej.
Śmiech drgnął na twarzy pana Mela, lecz z całą powagą odrzekł:
— Bardzo ryzykowne zamiary.
— Jakto, nie rozumiem.
— Wszelkie zamiary matrymonjalne są, panie, ryzykowne.
— Ależ, pani Elża bardzo mi się podoba. Nie znam tylko cyfry jej posagu. Panna Gozdecka mówiła mi, że biedna, stąd wnoszę, iż jest bogata; znam kobiety, zwłaszcza panny na wydaniu.
Uniewicz zaśmiał się, szczerze ubawiony. Dziunio, zadowolony ze swego dowcipu, dodał jeszcze:
— Utwierdza mię w przekonaniu, że pani Gorska bogata, fakt, że Burba kręci się koło niej wyraźnie.
Teraz Uniewicz się obraził.
— O panie, Tomek nie leci na posag, to nie leży w jego naturze.