Strona:Helena Mniszek - Verte T.1.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ofiarowaną. Dobrze mi tu w ich państwie, miewam czasem złudzenia, że jadę nie na swojej „bidce”, lecz na tęgim rumaku, jakby z warownieckiej stajni, której jestem koniuszym z własnego amatorstwa.
— A czy pracujecie tu państwo społecznie? — zagadnęła Elża.
— Eee, nie, pani, tu, na Wołyniu, lud cerkiewny nie nadaje się do kultury, jest pod wpływami popów, „uriadników” i ćmy „naczalstwa”, złożonego przeważnie z popowiczów. Lud głupi, ciemny, rozpity i leniwy. Na dwór patrzy z podełba, gdy zdaleka, z pokorą kłaniając się w pas, gdy u progu. Bydlęce instynkty i niewolniczość, przytem są chytrzy. Dwór im imponuje, zwłaszcza taka Warownia. Burbowie zresztą ogromnie są dobroczynni, mnóstwo rodzin wspomagają hojnie, obdarowują biednych, robią co mogą. Są szkoły cerkiewne, bo na inne rząd nie pozwala.
Nagle zawołał: — Niech pani patrzy: Mustafa-Bej mocuje się z Tomkiem, wziął na kieł, nie da się przyciągnąć, a Tom ani drgnie.
Burba istotnie zachował żelazną postawę, pomimo gwałtownych manewrów konia. Zmusił wreszcie zwierzę do ulegliwości i przyciągnął do siebie, głośno klepiąc jego wygiętą szyję. Koń zupełnie już poskromiony, chrapał nozdrzami przyjaźnie i muskał głową ramię swego pana.
— Odniosłeś nad nim bardzo ładne zwycięstwo, — rzekła Elża.
— Pogładź go, — zawołał Tomasz wesoło — to mój ulubieniec.
— Niech mu pani da cukru, — dodał Uniewicz, wręczając Elży cukier, wyjęty z kieszeni. — Albowiem konie i kobiety darzy się słodyczami.
— Przeciwnie — rzekł Tomasz — za zwycięstwo nad kobietą, słodyczą darzy... kobieta.
— Czy ty już dużo skosztowałeś takich słodyczy? — spytała Elża Tomka z zabawną miną.
— Nie umiem zwyciężać kobiet.
— Doprawdy?..
— Niech mu pani nie wierzy, wykręca się bestja. On leci na spódniczki, ale i spódniczki na niego...
— Fe! Wyrażenia pańskie zaprzeczają jego kulturze, — skrzywiła się młoda kobieta.
— Ależ, daję pani słowo honoru, że Tom nie może się niewiastom opędzić.
— Elżo, natrzyj uszu Melowi za mnie i nie wierz nic temu, co on papla.
— Więc nie chcesz mieć sławy zjadacza serc?
— Nie chcę, bo nie zasłużyłem na nią.
Uniewicz pochylił się do ucha Gorskiej.