Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A ot... już tak! To ją jednakże ocknie i popchnie. Usłyszy nowe sygnały.
— I da nura!... — przerwał magnat ze śmiechem. Nie dziw się, profesorze, że tak mówię, ale ja nas znam, do gruntu znam.
— Już raz dali nura, przed trzema laty; gdy wrócą, wówczas uprzytomnią sobie, że... trochę się zmieniło w kraju, po burzy i że chcąc egzystować, trzeba i własne doki oddać pod budowę nowego pancernika — ojczyzny, o dużej pojemności tonn; trzeba stać się trybami tej maszyny, gwintami śruby, która pchnie pancernik na pełne morze.
— A jeśli udziału swego dać nie zechce?...
— Hm... to może być rezultat nieco mniej przyjemny.
— A jeśli wywędrują, pozmykają... zginą?...
— Oni zostaną, oni muszą zostać; ich nie puści wstyd, a nęcić będą przyszłe wpływy... może nawet zaszczyty?
Hrabia machnął ręką.
— Ej!.., kochany profesorze, gdzież znowu zaszczyty, w nowych horyzontach, jakeś sam nazwał nadchodzącą epokę?... Paradoks!
— Droga do nich wolna i szeroka, wiedzie przez — zasługę... Jest to podróż mozolniejsza od dawnych, łatwych szlaków, ale tem pożądańszy chyba i cenniejszy cel?
— Dla tych, którzy lubią trud, Ale dla takiego naprzykład Krystyna... i wielu jemu podobnych, nowe perspektywy równają się katastrofie.
— To możliwe, bo oni widzieli tylko świetną aureolę swojej mitry, i to ich oślepiało. Dziś zobaczą, że mitra została, lecz jej połysk przyćmił się skandalicznie. Ot... już tak... — barbarzyński dmuchnął na nią wiatr — powiedzą pokrzywdzeni. A tymczasem nieprawda. Niech ta mitra tryśnie snopem żywego ognia, niech iskry rzęsiste rozsypie na kraj i złoci go i grzeje; niech, słowem, wyrzuci z siebie wewnętrzne, istotowe, organiczne, że tak się