Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek - Pustelnik.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

musiał i na niego zwracać pilną uwagę. Profesor obserwował przebieg bitwy, był przytomny i czynny. Zaglądał często do sklepionej piwnicy, w której przemocą zamknął księżnę z dzieckiem, a gdzie również zgromadziło się dużo dworskiej służby. Księżna chciała pozostać w pałacu — lecz profesor nie pozwolił na to. Mury gmachu trzęsły się od huku, oddawały echo po otrzymanych ciosach. Najwyższy szczyt wieżycy z chorągwią rodową runął, druzgocąc część dachu. Mrowie żołdactwa biwakowało w salonach, rozwalało się na adamaszkowych kanapach, rozpijało się przy beczkach, inni zmykali z okopów do okopów, na gwałt robionych paru rzutami szpadla. Oficerowie jedli, pili, telefonowali, łapali co się udało, a gwizd kul gnanych w dwie przeciwne strony wciąż potężniał.
Odgłosy bitewne, cały ten rumor i hałas niezmierny działał na księżnę podniecająco, ożywiał ją znowu. Zgnębienie po ucieczce męża, wstyd za niego, zmieniał się w zapał i w nową energję, a zarazem w nienawiść do tych, którym książę wierzył. Byli oni dla księżnej obojętni, teraz poczuła, że są wrogami. Obudziła się w młodej kobiecie krew waleczna jej przodków i połączona ze zrodzoną świeżo nienawiścią wrzała w niej niecierpliwie. Księżna nie mogła się doczekać końca rozprawy. Daniło raportował jej o przebiegu pozycji i o tem, co się działo w pałacu.
— Czy zbrojowni nie zrabują? — pytała księżna strzelca.
— Dobrze my ją z panem profesorem ukryli. Nie dobiorą się. Ale co piwnicę, toby wychlali ze szczętem, tylko nie nadążą.
— Dlaczego?... — zaciekawiła się księżna.
Daniło wyprostowany jak struna, rozejrzał się po zebranej w ścisłą gromadę służbie i szepnął z największą pewnością.
— „Udirajut“, jaśnie oświecona księżno.