Strona:Helena Mniszek - Prymicja.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Brnąłem, ale co teraz będzie? — Ha, ba! jedna szopka więcej, arcyszopka! Czyż mało ich już spełniłem?
Niepokój rósł.
Odbyć to jaknajprędzej, cicho, bez ostentacji, żeby ludzie nie widzieli, żeby w tej chwili nie mieć na sobie ciekawych spojrzeń. Gdyby... gdyby choć jej nie było!
A tu wszystko przeciwnie. Zapowiedziana uroczystość z wszelkiemi ceremonjami i ona będzie z ironicznym uśmieszkiem na ustach, z płomieniem w oczach. Będzie go wzrokiem magnetyzowała i powie mu potem, że wyglądał mistycznie, ale, że mu naprzykład w tym ornacie nie do twarzy, tak jakby mówiła o fraku. Może zacznie żartować z jego miny prawdopodobnie głupiej. Bo jakąż on