Strona:Helena Mniszek - Prawa ludzi.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ktoś grał również natchniony, ktoś, komu w duszy śpiewały rapsody aniołów, kto miał w sercu ogień zapału świętego, wielkie umiłowanie i niezmierną wdzięczność za dokonany czyn.
Ten i ów obejrzał się na chór, bo muzyka była wprost niezwykła, nieznana tym tłumom, niepojęta w swej mocy i piękności, cudowna. Przy organach widniała szlachetna, siwa głowa niewieścia, w obramowaniu czarnej koronki. Oczy spuszczone na organy, wyraz twarzy upojony jakąś wewnątrz płonącą zorzą szczęśliwości bezgranicznej. Stary Janiuk, służąc do mszy świętej, spoglądał na chór, a usta jego szeptały nabożnie i tkliwie:
— Niech ci będzie wieczna chwała, za nasze szczęście, za kościół cudem nam oddany, za świętą intencję...
Wtem krzyk straszliwy z zewnątrz uderzył w lud rozmodlony, zatrząsł zda się murami świątyni; krzyk tak żywiołowo olbrzymi, tak rozpaczliwy, że krew ścięła się w żyłach — tchu zabrakło w piersiach, słowa zamarły na ustach. Okropny wrzask tłumów okalał kościół, jakby ryczące fale morskie, i w parę sekund dostał się do środka; na progu zawyły hiobowe głosy:
— Kozaki, wojsko, dragony!...
Jakby bombę rzucono w zbitą masę głów, zamęt, szarpnięcie się gwałtowne i wezbrany potok ludzki runął pod wielki ołtarz, tam szukając obrony. Grozą jęknęły przepełnione nawy, groza i paniczny strach spadły tu ponurem skrzydłem, niby całunem pokrywając, śmiertelną trwogą targnięte dusze. Kielich z Hostją Przenajświętszą zadrżał w ręku kapłana, lecz ksiądz nie przerwał Ofiary, organy zmyliły tony, lecz odezwały się jeszcze, zagłuszone przez piekielną wrzawę krzyków, jęków, tętentu, szczęku broni i zwie-