Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miały nożyce. Zaprawdę, Minos sprawiedliwie sądzi. Jam ich pozbawił światła słonecznego, ty im daj raju zakosztować blasków.
MINOS (do duchów).
Płyńcie, ciche duchy w bramy Elizjum gdzie ból i trud życia wynagradza hojnie nasz władca Pluton, Katachtonios Zeus, pan złotodajny, pan skarbów podziemi. Idźcie w raju świetliste obrzaski; męka skończona; przed wami wieczność pełna słodkich snów.

(Duchy cicho jak mgła suną w bramy pól Elizejskich, przed bramą zatrzymują się chwilę i nagle, jakby w zachwycie, w oczarowaniu, płyną naprzód i giną w blasku).

RADAMANTOS (do Tanatosa).
Czy duchów więcej nie będzie?
TANATOS.
Powracam na ziemię, czekają tam na mnie. Na ziemskim padole niekiedy bywam pożądany; gdy życie ciężarem swym zmoże, mój widok koi, pochodnia łagodzi. Łzy, krew i jęki, to znaki najczęstsze przejścia mojego. Czas już na mnie, odchodzę.
(Ukazuje się z po za skał Nemezys. Wchodzi szybko, poprzedzana przez kółko ze skrzydłami, które się przed nią toczy. Na sobie ma srebrzyste peplum, szata grecka, spięta na ramionach kameleonami, zmieniającemi wciąż kolory. Na głowie korona promienista, w środku, nad czołem jeden róg jeleni. Z pod korony spływa lekko srebrzysta