Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Młodzieniec załamał ręce.
— Ojcze mój drogi, ja cię błagam! Nie odmawiaj mi szczęścia! Ona musi być moją i będzie moją!
— Więc ojciec dla ciebie nie istnieje? Nie dbasz o niego?...
— Ja błagam! Ojcze, błagam o twoje słowo, o twe błogosławieństwo, o... Marylę.
Maryś jęknął głucho i ze straszną rozpaczą w twarzy runął do nóg ojca. Leżał na podłodze tuląc głowę do jego stóp.
— Marjanie! Synu mój!
Pan Turski wstrząsnął się nieznanym dreszczem, bardzo zbladł, doznał wrażenia, jakby mu zapłakało serce. Rękoma przysłonił zroszone oczy, oddychał ciężko, zmagał się już nie z własnym uporem, lecz ze wzruszeniem, które owładnęło nim potężnie. Na odgłos padającego ciała wbiegła do pokoju pani Turska, za nią Irena i Ziula. Stanęły przerażone na widok Marysia leżącego u nóg ojca. Pannom łzy spłynęły z oczu gęstym gradem. Turski nagle schylił się i dźwignął syna. Pomógł mu powstać z podłogi.
— Marysiu, dziecko moje, bądź spokojny, nie nerwuj się, bo to... zdrowiu... szkodzi.
Mówił urywanie, z czułością położył rękę na ramieniu jedynaka, patrząc w jego rysy zmienione, opłynięte kroplistym potem. Młodzieniec trochę nieprzytomnie tarł ręką mokre czoło, przymknął powieki, był niesłychanie wyczerpanym. Ojciec wziął go w ramiona, rzekł głosem pełnem uczucia.
— Rozbroiłeś mnie Marysiu. Potrafisz kochać i walczyć o zdobycie szczęścia, ale nie przypuszczałem nigdy, że będziesz umiał błagać... tak błagać.
— Dla niej ojcze... wszystko zdołam zrobić... byle... była moją.
— Powtarzam, że skruszyłeś mą niechęć, masz teraz we mnie ojca i sojusznika w swej sprawie, jestem przyjacielem twoim. Takie uczucia w dzisiejszych czasach są rzadkością, umiem to ocenić. Bądź szczęśliwy.
Uściskali się z wielkim napływem najlepszych wzruszeń do pałających serc. Pani Turska, Ira i Ziula ucałowały Marysia i ojca, rozczulone i przejęte powagą chwili. Zapanował nastrój bardzo uroczysty.
— Teraz trzeba być u Korzyckich — rzekła pani Turska.
Marjan opowiedział widzenie się z Marylą u Paszowskiego. Uradzono więc, że najpierw on sam pojedzie do Zapędów i urzędownie oświadczy się Korzyckim, potem dopiero pojadą rodzice jego podziękować za przyjęcie syna.
— Podziękowanie złożę tylko... twojej Maryli, nie zaś tym... tym...
Uparty obywatel nie dopowiedział czegoś, ze względu na syna.