Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pański... pałac łatwo kozie wskoczyć, bo niski, panie mój, zresztą tam już tylko menażerji brakuje, nawet dyrektor już jest, w osobie Wrońskiego.
— Kto skończył uniwersytet w Oxford, ten nie zasługuje na takie żarty — rozgniewał się Denhoff.
A pewnie; O Oxfordczyku nie powiedziałbym tego, ale kto skończył Pacanów, ten w sam raz majster do kóz. Że zaś Wroński Oxfordu nie oglądał, za to ręczę; on trąci pacanowczykiem.
— Co nas Wroński obchodzi — przerwała kłótnię Ira — niech pan lepiej opowie, jak pan żywcem jadł dzika, panie Wojciechu.
— To nic osobliwego, panie mój...
— Tak, to rzecz zwykła, dzika zawsze się je żywcem; i na surowo — ironizował Denhoff z komicznemi giestami.
— Właśnie, że jadłem nie surowego, lecz pieczonego, jeździłem sobie na bestji cały tydzień, taki był zażarty odyniec! głód mi dokuczył, więc wyrzynałem słoninę z karku dzika i piekłem ją...
— Na jego czaszce, tak? — podchwycił Rymsza.
— Ale gdzietam! Słoninę zasadzałem na kordelas i opiekałem nad palącą się głownią, w powietrzu, odyniec zaś wciąż biegał jak wściekły. Cóż za sztuka jedzie! Karp w szarym sosie. Teoś jedz... bo to z rodzynkami.
— Że też temu odyńcowi nie zechciało się położyć? to dziwne! — odezwała się Ziula.
— Hę! dziw? Nie bardzo; jego przecie trochę bolał kark, więc biegał.
— Zresztą pan pewno po zjedzeniu karku i do szynek się zabrał — prawda? — spytał Maryś.
Wybuchnął śmiech.
— Do szynek? Hm! Znakomity karp! a jakże panie mój, jadłem i szynki, przez tydzień tom go tak objadł, że tylko szkielet świecił.
— I jeździł pan jeszcze na szkielecie, może wysysając mózg z czaszki?
— Nie, szacowny „Paniczu“, mózg z dzika zostawiam dla tych, co swego nie mają, przeto szwankują na dowcipie i umyśle, mnie on nie potrzebny.
— To pewno dla mnie ten mózg, to pod moim adresem docinek rzekł Teoś.
— Owszem, tobie także by się przydał, innym również. Mózgu nie ssałem, alem dla jejmość żony przywiózł niezgorszy woreczek sierści z dzika i jego kły.
— Myślałem, że pan jadł dzika razem z sierścią, to by tłómaczyło pańską szorstkość.