Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XXI.

W Olchowie trwała sielanka. Denhoff przesiadywał tam tygodniami. Spacery, grzybobrania, wspólne zabawy z narzeczoną wypełniały mu szczelnie dzień za dniem. Razem czytali, tworzyli projekty na przyszłość, często kłócili się.
Ryszard nalegał na prędki ślub, ale pani Zborska stanowczo odmówiła.
— Dorcia jest za młoda i pan również, możecie na siebie czekać długo, o ile wytrwacie.
Denhoff prosił, błagał, ale ani matka, ani córka słuchać o tem nie chciały. Pani Zborska nie ufając zbytnio Denhoffowi, niechciała i dla Dory tak wczesnego małżeństwa. Dorci natomiast rola narzeczonej przypadła do gustu. Gniewał się tylko Denhoff, gdy zaś żadne argumenty nie skutkowały, rzekł kiedyś do pani Zborskiej.
— Dobrze, zwlekajmy do nieskończonności, potem zamiast w poślubną podróż do Egiptu, będziemy z panną Dorą sami w piecu palili, dla ciepła i kartofle piekli.
— Cóż to za koncept?
— Bo zbankrutuję do tej pory.
— Pewno. Jak pan się nie poprawi, jak będzie żył tak jak dotychczas, bez myśli o jutrze, to krach musi nastąpić.
— Co mi tam jutro! Wystarcza mi dzień dzisiejszy. Jutro jeśli będzie złe, to je skrócę; palnę sobie w łeb i finita la comedia.
— A ja? O mnie pan już zapomniał? Czy to jest dowodem miłości — pytała z żalem Dorcia.
— Jeśli pani się wzdraga przed prędkim ślubem, to także nie jest zachwycającym dowodem.
— Będę czekała, może pan się ustatkuje, może zdobędzie odrobinę powagi.
— Niech pani nie ma złudzeń, będę co raz gorszym. Tyle jestem wart, ile mam pieniędzy, po za tem nic.
Denhoff często przestraszał Dorę wygłaszając zdania, drażniące ją niesłychanie. Im się więcej oburzała, tem on kategoryczniej twierdził, że dotąd będzie używał życia dokąd mu wy-