Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nastrojowa, hulaszcza, kusząca, piekielna! ta muzyka, która odurza i zaczadza. Ale co się tu jeszcze wyczuwa prócz atmosfery hulaszczej?... co jest jeszcze poza tym tumanem zabawy zmysłowej?... Jakaś pomroka nieuchwytna a przecie wyraźna. Nie swawola nawet lecz smutek przedziwny snuje tu swoje pajęcze przędze... coś jakby cień niesamowity lepkiej błony jakiejś poczwary zawisłej złowrogo. Czyż ta poczwara przeistoczyć się może w hydrę chłonącą duszę społeczeństwa? Dlaczego ten smutek przesiewa się tu po przez blask zabawy i jest tak wyczuwalny, tak znamienny, że aż dławi?
I... oto ujrzałam w wyobraźni inny obraz... Czarny ocean... noc... misterjum tonącego „Titanic’a“ ryk fal, jęk konających, stalowe słowa komendy ratunkowej kapitana statku,... ład... porządek... w grozie zatraty, w obliczu śmierci. A nad tem wzniosłe tony hymnu: „Bliżej Ciebie Boże.“
Pod mocą jakiego hymnu jesteśmy tu wszyscy, teraz?... w tej zadymionej sali, przepełnionej wyziewami spoconych ciał... w atmosferze namiętnego tańca i zmysłowych pożądań? — zabrzmiało w mej duszy pytanie. I zaraz odpowiedź: „Co raz dalej od Ciebie Boże!“
Wstrząsnęłam się przykrym dreszczem. Ta muzyka rozdrażnia i nasuwa dziwne wizje.
— „Coraz dalej od Ciebie Boże!“ — powtórzyłam głośno, bezwiednie.