Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bity przez „iceberg“ a na statku załoga złożona z 800 ludzi pracuje do ostatniej chwili. Konający tytan wzywa pomocy. Tragiczne echa jego wołania płyną po oceanie jękiem, aż do stacji lądowych. Zewsząd spieszą parowce, ostatnie sygnały jak stwierdzono potem, nadawane były na 10 minut przed zatonięciem statku. Pompy działają systematycznie do końca, przedłużając agonię „Titanic’a“. Robotnicy wszyscy na swoich miejscach, przy dynamomaszynach, w kotłowniach, gdzie oczekiwali na pewną śmierć, spełniając do skonu obowiązek swój bez szemrania, bez cienia rewolty... A orkiestra grała coraz huczniej, coraz majestatyczniej, tchnąc boskością swej melodji... Dziób okrętu wzniósł się już nad poziom oceanu... Światła elektryczne gasły... jakby zamykane na wieki oczy tytana... Z gwizdem i sykiem przeraźliwym woda zalewała kotły pękające... Dokoła ginącego statku burzył się potworny wir spienionych wód... Utworzył się gigantyczny lej, przez który ocean wciągał ofiarę na dno a muzyka jeszcze rzężeniem agonji, ostatnim jękiem konania, niosła umierającym ludziom, rzucała oceanowi rwany hymn swój „Bliżej Ciebie Boże“... Czy to była zwykła katastrofa?... Nie!... to było misterjum boskości, niepojęte jak sam Bóg, to był cud wzniesienia się ducha do jego apoteozy. I... o ile początek pogromu był nawiedzony przez szatana w panice i okropności ludzkiej