Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Koncert popołudniowy w Krynicy miewał niekiedy wspaniałe programy muzyczne. Wyborny zespół orkiestrowy, pod dyrekcją Kochańskiego, znakomitego dyrygenta, gromadził tłumy publiki, wśród której, trzeba przyznać, przeważali żydzi i to już nie z powodu ich większości w Krynicy, lecz z powodu melomaństwa, rozwiniętego u nich szeroko, a opartego na prawdziwej znajomości muzyki. Ławki obsiadali gęsto i słuchając, mieli na twarzach wyraz skupienia, często zachwytu a zawsze odczuwało się, że muzykę rozumieją, że muzyka ich porywa i budzi w nich jakieś ukryte na ogół a zapewne najlepsze struny duchowe. Patrząc na te tłumy semitów zasłuchanych, czasem jakby pod narkozą tonów będących, nabierało się do nich szczególnej sympatji. Bo muzyka ma to do siebie, że łagodzi nawet wszelkie wrodzone i rasowe niechęci, wyrównywa dysonanse.
Zresztą w Krynicy na żydów nie podobna się gniewać, bo człowiek taki chodziłby ciągle zły. Przyzwyczaja się przeto do tych „kurort kamratów“ jak do wód, które się pije kilka razy na