Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wasza królewska mość zechce panować nad sobą, — rzekł Sweno spokojnie, choć wrzało w nim wszystko. — Śmiech twój, panie, przeraził królową, gdy mnie wydał się on... niesmacznym śmiechem... wesołka.
— A więc słyszała? Haha! Tego pragnąłem. Jej śpiew i muzykę chłonie się żarłocznie, chciwie, jak haszysz trujący, ale rozkoszny. Tyś powinien to lepiej określić, bo grał a tylko dla ciebie.
— Wasza królewska mość...
— No, nie zaprzeczaj, że ją kochasz, posiadając jej wzajemność. Szczęśliwcze! taka świadomość więcej warta, niż życie. Ale nie łudź się, że ją będziesz miał, nie tryumfuj, bohaterze! Twoje orle szpony jej nie uniosą tam, dokąd byś pragnął... Jej nie posiądziesz nawet gdybyś się spalił na węgieł w wulkanie swojej namiętności.
Sweno nie mógł dłużej panować nad sobą. Wybuchnął:
— Wasza królewska mość zamilcz, zamilcz!... bym nie zapomniał, z kim mam zaszczyt rozmawiać!
— I za cóż mi grozisz?...
— Miej cześć dla majestatu królowej...
— Haha! — zaśmiał się król boleśnie i — nagle podskoczył do Swena, chwytając go za ramię. Obłęd miał w oczach, przysunął twarz do jego twarzy.
— Powiedz... czy miałeś ją już?...
Wenuczy szarpnął się i w mgnieniu oka błysnął szpadą przed oczami Luisela. Był straszny.
— Jak śmiesz?! — krzyknął z najwyższem oburzeniem.
Luisel odskoczył w tył i również wydobył szpadę.
Chwila okrutnego napięcia... stali naprzeciw siebie, mierząc się pałającemi oczyma. W tem Luisel uśmiechnął się blado, melancholijnie i, opuściwszy z rezygnacją ramiona, rzekł:
— Uderzaj pierwszy i zabij... chcę tego... ja siły nie mam... ona... nie mnie kocha. Lecz... daj mnie zaraz na pożarcie rekinom, aby z krwi mojej nie urosły oszczerstwa dla was obojga... Czemu nie uderzasz, książę? Ją się bronić nie będę...
Sweno opuścił szpadę zdumiony. Patrzyli na siebie w milczeniu, poczem król, jakby skurczył się w sobie, ukrył głowę w dłoniach i — ciężko osunął się całą swą postacią na głaz nadmorski. Wenuczy uczuł litość i dziwny żal, wzruszył ramionami i poszedł w głąb parku.
Nazajutrz powstał wśród gości projekt wycieczki na morze i zwiedzenia w ciągu kilku dni innych wysp, sąsiadujących z Heljosem. Sweno chciał wracać do Sudgrestu,